Jak być szczęśliwym


To coś, co pozwala wstać i iść dalej nawet gdy jest ciężko. Jak być szczęśliwym, gdzie znaleźć brokat, gdy wokół tylko #$%^& dupa i kamieni kupa?

 Opowiem ci, kiedy miałam strasznego doła.  Było to prawie dwa lata temu gdy na siłę kończyłam studia w których nie widziałam swojej przyszłości, no zawiodłam się po prostu. Suche teorie i brak kontaktu z rzeczywistością.  Nauka do obrony i składanie wszystkich rozdziałów i badań w trybie przyspieszonym, do tego nerwy i presja otoczenia. Robiłam to wbrew sobie, zmuszałam się choć miałam ochotę rzucić to w cholerę. Tym działaniem sama niszczyłam swoje zasoby sił psychicznych, swoją wolę i radość. Kawałek po kawałku, po odrobince, powoli, niezauważalnie. Stałam się smutna i nietowarzyska, bez entuzjazmu.
ć? ka .. k

Zdaję sobie sprawę, że nie było to nic, co mogło mi zaszkodzić, ot popłakałam sobie w poduszkę nad bezsensem egzystencji, nad 5 zmarnowanymi latami, pogapiłam się w sufit, posłuchałam smutnej muzyczki i - choć nadal z pewnym żalem - żyłam dalej. Jeśli jednak w tej sytuacji znalazłby się ktoś, kogo zasoby psychiczne są już nadwyrężone przez inne problemy lub wrodzone predyspozycje to może się to skończyć bardzo tragicznie.

Moja historia skończyła się różowo bo sama znalazłam coś, co mnie cieszy i ładuje na powrót wewnętrzne akumulatory. Wiecie, to coś dzięki czemu nie płaczemy, gdy ktoś wykupi nasze ulubione donuty z kolorową posypką.  To coś, dzięki czemu nie zwijamy się w kłębek gdy ktoś nas skrytykuje. To, co pozwala nam podnieść się z prawdziwych życiowych problemów, znieść ból i cierpienie.


Dlatego nie tłumacz się, że masz pod górkę, nie czekaj na lepszy dzień czy cudzą pomoc. Twoje szczęście zależy od Ciebie, od tego czy dbasz o swoje zasoby, czy depczesz je i niszczysz.  Nie podpowiem Ci, co masz robić aby naładować swoje akumulatorki, to Ty sam najlepiej wiesz, co Cię cieszy oraz co męczy. Tak na prawdę nie chodzi tu o jakiś głupi samorozwój tylko o Ciebie i Twoja własną siłę.
Weź kartkę, podziel na pół.
- Wypisz rzeczy, które Cie cieszą oraz te, które cieszyły gdy byłeś dzieckiem czy studentem.
- Wypisz to, czego nie chcesz, co sprawia, że jesteś smutny i sfrustrowany. Rzeczy, do których się codziennie zmuszasz i te, które Cię psychicznie męczą.
- Bądź ze sobą szczery. Przyznaj się przed sobą do swoich odczuć, nawet jeśli będą wydawać Ci się jakieś nie w porządku wobec kogoś. Tak, może się okazać, że najbardziej męczy Cię Twoja z trudem zdobyta praca, wzmarzone studia lub płacz ukochanego dziecka.
- Pozwól sobie na chwilę słabości, popłacz jeśli potrzebujesz.
- Wyżyj się. Najlepiej poprzez aktywność fizyczną lub artystyczną (to ich naturalna rola:) ). Czy wiesz, jak wiele wspaniałych dzieł powstało tylko dlatego, że ludzie cierpiący z powodu wewnętrznych konfliktów i skrajnych emocji dali im upust poprzez swoją twórczość? Niektórym pomaga medytacja lub modlitwa. Nigdy nie wyżywaj się na żywych isotach.
- Znajduj czas na to, co Cię cieszy, próbuj aktywności, które cieszyły kiedyś. - Rozróżnij egoizm od troski o swoje zdrowie i równowagę wewnętrzną (których zapewne Ci brak skoro czytasz ten tekst). Rozpocznij wyzwanie mainichi schiawase (codzienna radość). Jak? Codziennie poświęcaj chociaż 15 minut na to, co sprawia Ci radość, otaczaj się przedmiotami, które cieszą (tylko nie zamieniaj się w chomika, proszę nie tędy droga) i szukaj kontaktu z ludźmi, którzy czynią Cię szczęśliwszym, motywują, dodają pewności siebie (dbaj o przyjaciół, znajdź inspirującego mistrza, nie guru sekty)
- Podejmij konkretne kroki, które doprowadza do eliminacji lub ograniczenia aktywności, które odbierają Ci resztki sił. Czasem może to oznaczać ograniczenie kontaktu z kimś bliskim, a w ostateczności zerwanie jakiegoś związku. Może to być zmiana pracy czy rzucenie studiów. Albo zmiana klasy czy szkoły. Może okazać się, że będziesz potrzebować pomocy niańki lub kogoś z zewnątrz. Wbrew logice, na przekór tym, co "wiedzą lepiej". Ale lepiej dla Ciebie.





Pewna pani (nie ona pierwsza i nie ostatnia) napisała książkę o swojej walce z rakiem. Utkwiło mi w pamięci pewne zdanie, którego nie umiem dokładnie powtórzyć ale doskonale wiem, co miała na myśli. Mówiła, że rakiem byli również otaczający ją ludzie, toksyczni i fałszywi. Choroba zweryfikowała jej przyjaźnie i krąg znajomych.  Sporo z nich wyleciało z jej życia z hukiem. Dwie moje znajome wyprowadziły się z rodzinnych domów z podobnych przyczyn (tym razem słowo "rak" zastępujemy słowem "alkohol"). Maja się dobrze, kwitną i błyszczą. Życzę im szczęścia.

Na koniec mały przykład z życia
Na mojej liście po ciemnej stronie mocy znalazłby się na pewno związek z chłopakiem, którego nie kochałam. Lubiłam go, spędzaliśmy razem czas. Niby wszystko było w porządku ale czasem czułam się jakaś dziwnie zmęczona i zdechła po spotkaniu z nim. Gdy się rozstaliśmy to najpierw było mi bardzo przykro, a potem poczułam... ulgę.
Po drugiej stronie znalazłyby się moje kochane szczury, cieszyły mnie i rozweselały jak najlepszy przyjaciel. Od zawsze kochałam zwierzęta, a przypomniałam sobie o tym zupełnie przez przypadek.
Obie sytuacje są już przeszłością ale właśnie z perspektywy czasu widzę wyraźnie ich prawdziwe znaczenie.

Strony