Pamiętnik z wycieczki - Gdańsk



Jeśli szukasz przewodnika lub listy 30 miejsc, które trzeba zwiedzić (zaliczyć) w Trójmieście - to nie tutaj.  Zupełnie subiektywne zapiski ze spontanicznego włóczenia się w wolnych chwilach? Zapraszam:) W skórcie:Co ciekawego widziałam w Gdańsku, co nosiłam w torebce (a czego nie wzięłam i bardzo żałowałam) oraz czym robiłam zdjęcia.

Do dziś pamiętam pewną żenującą szkolną wycieczkę do Trójmiasta o bardzo typowym przebiegu. W rolach głównych grupa dzieciaków, opiekunki i autokar. Przewodnik ciągający od zabytku do zabytku, jazda ogórkiem do innego miasta, na końcu nie wiedziałam gdzie jestem, ani co zwiedzam. Mylił mi się Gdańsk z Gdynią. Najlepiej wspominam koncert organowy w Oliwie (w Katedrze Oliwskiej) bo... wreszcie mogłam usiąść i odpocząć. Muzyka była niesamowita, chociaż podobno ominęliśmy jedno bardzo ważne muzeum czy zabytek by na niego zdążyć. Jednym z ostatnich punktów było Akwarium. Przedtem musieliśmy wysłuchać w pełnym słońcu pełnego wahlarzu fachowego nazewnictwa części żaglowca i wszystkich rodzajów żagli. Całkiem fajna sprawa pomijając fakt, że miałam wtedy ok 10 lat i chciało mi się siku... czekaliśmy jeszcze trochę by dowiedzieć się, że ostatecznie nie zobaczymy tych kolorowych rybek i rekina bo jest za duża kolejka, a kierowca autobusu ma płacone za godziny.
Dwa następne pobyty w Trójmieście  były związane z sesjami zdjęciowymi, których efekty pominę milczeniem.
Dlatego, gdy dowiedziałam się, że przy okazji załatwiania kilku spraw będe miała okazje pozwiedzać Gdańsk na własną rękę miałam mieszane uczucia. Miasto kojażyło mi się zdecydowanie źle ale postanowiłam, że spróbuję je "odczarować"



Zwiedzanie miasta rozpoczynamy od.. wizyty w drogerii w celu zakupu szczoteczki do zębów, brawo moja skleroza. Za to miałam 2 tusze do rzęs. Zawsze zapomnę jakiegoś drobiazgu, który nagle okazuje się niezwykle potrzebny. Zazwyczaj zapominam pudełka na szkła kontaktowe i chusteczek do nosa.
Drugą głupotą jaką zrobiłam był... zakup koziego mleka. Planowałam długi spacer więc wstąpiłam do mijanego sklepu po prowiant. Kupiłam pyszną bułeczkę z oliwkami i radośnie zgarnęłam z pułki mały (300ml) kartonik rzeczonego mleka. Oczyma wyobraźni widziałam siebie delektującą się tym połączeniem smaków. Reszta mleka będzie do kawy (wiem, dziwna jestem). Jakież było moje zdziwienie gdy odkryłam nowoczesne zamknięcie kartonika z plastikowej klapki na plastikowym "zawiasie" w stylu bierz mnie całą albo wcale, teraz już wiem, dlaczego tak zgrabnie wcisnęłam kozę do torebki... Pod koniec dnia pasek od torebki boleśnie wpijał mi się w ramię przypominając o niewydojonym kartoniku.


Przejdźmy do zwiedzania. Pierwsze wrażenie? Wow, jak tu ślicznie! Czyżby Starówka była tym zgubionym punktem szkolnej wycieczki...? Ups... Jeśli kojarzycie rynek w Poznaniu i kolorowe, smukłe kamieniczki to wyobraźcie sobie całe ulice urządzone w ten sposób, śliczne <3 ; przy czym nawet nowe budynki oddawały klimat dawnych lat zachowując stosowną formę i wysokość zwieńczone spiczastym wykończeniem.

Nikt nie wpadł na pomysł (lub też pomysłodawca "nie dostał lajka") żeby oszpecić bliskie okolice starówki jakimś szklanym wieżowcem czy centrum handlowym (pozdrowienia dla architektów galerii MM na rogu Św Marcin/Marcinkowskiego w Poznaniu). Jedynym górującym obiektem przy Gdańskiej Starówce było koło z gondolami, które jest przenoszone poza sezonem w inne miejsce.


Mamy początek kwietnia, ostatni weekend był wyjątkowo ciepły, w prognozach pogody dla Gdańska zapowiadają 18 stopni. Moja rada: Zignoruj prognozy pogody, zapomnij, że wszyscy już chodzą w lekkich kurteczkach - na wycieczkę nad morze (lub w jego bliskie okolice) w kwietniu zabierz zimowy płaszcz z futrzanym kołnierzem. Opcjonalnie kożuch i kozaki, dla wymagających jeszcze peleryna. Ostatecznie prognozy brzmiały w całym kraju słonecznie, jedynie w okolicach Gdańska przelotne opady tam też temperatura... chwilami faktycznie było ciepło i słonecznie ale dominowały chmury i przelotne deszcze. Z łezką w oku wspominałam mój płaszcz, który wisiał spokojnie w szafie, żałowałam że go zostawiłam. Na pocieszenie miałam kaptur w swojej kusej wiosennej kurteczce, a jej plastikowość pozwoliła mi nie przemoknąć gdy zaczęło padać.


Wiedziałam, że  po załatwieniu swoich spraw (którymi nie będę was zanudzać) będę miała trochę czasu na zwiedzania miasta zaplanowałam zwiedzanie polecanych w internecie miejsc. Z listy życzeń  odhaczyłam całe cztery obiekty ale nie żałuję. z całego zwiedzania najbardziej podobało mi się zwyczajnie spacerowanie wśród uroczych kamieniczek i chłonięcie wzrokiem krajobrazu. Prosty układ ulic i wiele charakterystycznych punktów, na które można było się orientować pozwoliły mi na swobodne poruszanie się bez zaglądania w mapę. Dla ciekawskich nie korzystałam z wi-fi, ani z GPS'a w smartfonie. Miałam w torebce też kawałek nudnej, papierowej mapy, złożony "rynkiem do góry" abym nie musiała niczego rozwijać gdy się zgubię. Polecam, zmusza do myślenia i ponoć rozwija inteligencje, następnym razem będę się tam czuła prawie jak u siebie (a, czy faktycznie rozwija inteligencje, to napiszę, jak się rozwinę).

Ciąg dalszy nastąpi:)
Co zwiedziłam i czym robiłam zdjęcia w Gdańsku?

Strony