Bajka o szczęściu




Ile razy dziennie zadajesz sobie pytanie dlaczego? Pozwól, że coś ci opowiem. Będzie o szczęściu, czasie i zmianach. Taka bajeczka.

Czasem zastanawiam się, jak to się dzieje, że zawsze gdy jestem w totalnym dołku pojawia się ktoś, kto stawia mnie na nogi. Jakby z nieba spadał mi anioł. Czasem gratuluję sobie zaradności i radzenia sobie z wszelkimi problemami ale nie wszystko jest moją zasługą, a bardziej złożonym procesem. Pamiętam, jak załamałam się gdy po raz kolejny trafiłam na buraka, który miał za nic moją pracę i mój czas. Chciałam rzucić swój wymarzony kurs bo po co mam tracić czas na tworzenie czegoś, co jest gówno warte? Wtedy odezwał się do mnie (na facebooku) jakiś facet, który snuł opowieści o świecie mody oraz ktoś, kto przedstawił mi, tak po prostu, wiele różnych możliwości i ścieżek rozwoju. Uchylił rąbek tajemnicy tego światka, o którym chętnie czytamy w kolorowych magazynach. Z biegiem czasu pierwszy z nich okazał się nikim szczególnym, a drugi kimś z zupełnie innej bajki, a nasze ścieżki rozdzieliły się tak szybko, jak zeszły. Kiedyś, dawno temu, zbierałam się po nieudanym związku. Tego dnia czułam wyjątkowo ciężkie chmury i duże opady deszczu. Potem był pociąg, który się spóźnił, koleżanka z liceum i on. Nowy chłopak. Nasza znajomość nie trwała zbyt długo ale pozwoliła mi na dobre zdystansować się do tego, co mi ciążyło. W międzyczasie rozpaczliwie szukałam pokoju do wynajęcia. Dosłownie na chwilę usiadłam w wydziałowej stołówce by ułożyć notatki na seminarium. Dosiadła się do mnie znajoma, którą ledwo kojarzyłam z widzenia.
- Co u ciebie?
- U mnie bida, szukam pokoju...
- O, moja koleżanka szuka... lokatorki do mieszkania.


 Przeprowadziłam się szybko i zostałam na dłużej. Czasem zastanawiam się, czym ja sobie na takie zbiegi okoliczności zasłużyłam? Nie mam jakiś szczególnych talentów ani urody. Tymczasem los zawsze postawi na mojej drodze właściwą osobę we właściwym czasie.  Mam wrażenie, że pewna wykształcona i dobrze ustawiona osoba pojawiła się wśród moich znajomych tylko po to aby... motywować mnie do studiów i pisania pracy magisterskiej.  By świecić przykładem i zniknąć pod byle pretekstem. Czasem boli, gdy trzeba się rozstać, gdy ktoś, kogo zdążyłam polubić i uwzględniać w swoich planach (może nie na życie ale dotyczące pewnych jego obszarów) znika z mojego życia. Dopiero z perspektywy czasu widzę, że jego rola w moim życiu dobiegła końca, że pojawił się po to, by pomóc mi przez pewien krótki czas, że dalsza droga musi być już bez niej/niego. Niektórzy ludzie, których spotkałam byli dla mnie  - delikatnie mówiąc - okropni. Później zauważyłam, że nauczyli mnie wiele i właśnie dzięki ich lekcjom nauczyłam się omijać szerokim łukiem inne problemy, rozróżniać manipulantów i oszustów. Pojawiły się podobne sytuacje. Czasem tym, co stawia mnie do pionu jest książka, film lub piosenka, na którą natykam się właśnie wtedy, kiedy jest mi potrzebna. Pamiętam, jak byłam o krok od zrobienia czegoś naprawdę głupiego. Miałam zdecydować. Rozmowa na chwile ucichła, słychać było tylko radio, a w nim:

Do you know what's worth fighting for
When it's not worth dying for?
Does it take your breath away
And you feel yourself suffocating
(...)
One, 21 Guns
Lay down your arms
Give up the fight.

Tak, to właśnie był moment aby odpuścić i wracać. To nie było coś, o co warto walczyć.  Następna okazja, jaką spotkałam była o niebo lepsza. Moje oczy się otwarły. Mam szczęście. Czasem los, przeznaczenie czy jakkolwiek to nazwać robi sobie ze mnie żarty, złośliwie pokazuje mi ludzi, sytuacje i okoliczności, które są poza moim zasięgiem. Potem nic już nie jest takie same, jak wcześniej chociaż stoi, jak stało. To ja staję się idealistką, która nie zadowala się byle czym, robi mi się w moim świecie jakoś tak nie wygodnie i za ciasno. Trochę, jak powrót z egzotycznych wakacji do szarej rzeczywistości. Bez możliwości trwałej zmiany. Boli. Brak środków, możliwości i wiedzy. Czasem wolałabym pozostać nieświadoma, osiąść w jakimś miejscu i nie gonić króliczka. Zawsze, jednak coś mnie wygania z wygodnego miejsca i każe iść dalej. Coś się kończy lub psuje. Nigdy nie zazdrość komuś, kto mówi, że ma w życiu szczęście. Bo na pewno ma też coś dla równowagi, co Tobie może wydawać się fajne ale dla niego byś sporym ciężarem. Może nie być zgodne z jego wyobrażeniem szczęścia lub przeciągać przez szereg okoliczności i wydarzeń. Trochę, jak w bajkach i filmach, które tak lubimy oglądać. Tylko wiesz... nasza bajka nie ma zakończenia. Bo skończenie wybranej szkoły, znalezienie wymarzonej pracy czy kupno idealnego mieszkania nie jest happy endem tylko kolejnym rozdziałem.Ta ciągła zmienność jest przerażająca ale nie pozwala się nudzić:)

Strony