Pamiętnik dziewczyny z Instagrama


Instagram jest jak biała kartka papieru, która można pokolorować w dowolny sposób. Moja własna, prywatna piaskownica, w której się bawię. Moje zabawki są różowe, a piasek idealnie biały. Jestem szczęśliwa, że mogę stworzyć takie  miejsce. Być aktorką, scenografem i reżyserem w swoim własnym teatrze. Bawić się. Dołączysz?

Głowiłam się, jak znaleźć swój styl. Pewnego dnia mnie olśniło, rozwiesiłam kawał różowego materiału i zrobiłam sobie sesje. Wybrałam zdjęcia, obrobiłam i miałam na miesiąc z hakiem ciekawy kontent. Stanowi on dla mnie bazę i inspirację do następnych zdjęć. Coś jak identyfikacja wizualna marki. Obecnie dodaję kolor jasnoniebieski (sprane jeansy) i kadry z życia, wychodzę z syntetycznego różowego tła do realnego świata. Jest przymierzanie nowej sukienki, są widoki z ostatnio odwiedzonego miejsca i nowa fryzura.

Post udostępniony przez Usagi Lapin 兎 (@usagi_lapin)

Za kulisami

Czy to jest moje prawdziwe życie? I tak i nie. Pokazuję tylko to, co chcę Ci pokazać - to, co chcesz u mnie zobaczyć i to co, ja sama chcę oglądać na swojej stronie, nawet po upływie pewnego czasu. Nie zobaczysz kanapki z szynką ewentualnie lody truskawkowe z posypką lub świeże maliny. Czy to znaczy, że żywię się tylko słodkimi i ładnymi rzeczami? Nie. Ale jeśli je pokazuję to znaczy, że je jadłam (albo przynajmniej oglądałam). Naprawdę używam tego portfelika z królikiem i chodzę w tych szortach. Ale to nie znaczy, że siedzę w nich TERAZ.  Zdarza mi się robić zdjęcia "na później" Bo jest dobre światło, bo jest coś, co chcę uwiecznić,  a na IG wrzucam akurat coś innego bo pasuje to tego, co było wcześniej. Nowe kadry czasem lądują w internecie później bo jest brzydka pogoda, bo nie ma nic ciekawego do podzielenia się w danym dniu. To normalne. Myślę, że większość dziewczyn tak robi bo przecież nie codziennie świeci słońce (no przynajmniej w mojej wsi). Nie widzę w tym kłamstwa, raczej elastyczność i szacunek do swojego czasu (no hej, nie będę codziennie wstawać godzinę wcześniej żeby zrobić zdjęcia na IG " z dzisiaj" ani szukać sygnału tam gdzie go nie ma, żeby pokazać, co robię w tej chwili). Jeśli tak robisz to musisz być dziennikarzem. Albo wariatem;p Wiem, że niektóre kadry są prowokujące - to prawdziwa cześć mnie chociaż nie chodzę tak wśród ludzi (ale na sesjach zdjęciowych już tak). Bawi mnie to, po prostu.

Post udostępniony przez Usagi Lapin 兎 (@usagi_lapin)

Wady?

Tu dochodzimy do klasycznego  "być czy nie być (sobą) - oto jest pytanie". Wybrałam bycie sobą, wykadrowaną, wyselekcjonowaną ale jednak autentyczną.  Mam ja swoją prywatność i swoje życie. Niestety tak pożądana popularność... nie rośnie. Zdjęcia bez promowaniana grupach zbierają mało serduszek, nie przybywa obserwatorów. Znajome, które mają - mówiąc delikatnie - groch z kapustą i zdjęcia z tosterem zbierają więcej fejmu. Bo nie każdy chce oglądać przeciętną dziewczynę bez makijażu, bez cycków (stanika pus-up lub stosownej dawki wypełniaczy). Bo moje ukochane buty, w których odwiedziłam wiele fajnych miejsc i spotkałam wielu ludzi nie są tym, co tygryski lubią najbardziej. Bo nie mam warunków, żeby robić dobrej jakości zdjęcia całej sylwetki (tak pożądane przez obserwatorów). Zdjęć od fotografów nie dodam bo już mi nie pasują do reszty, a te z ostatniej wycieczki nie są dobre (rozwiane włosy, intruzi w kadrze, brak ostrości, kosz na śmieci...). Mogłabym postarać się bardziej. Trzaskać selfie tylko w pełnym makijażu, buty tylko na obcasach (albo przynajmniej "te nowe") i przemeblować pokój "pod Instagram", powtórzyć te felerne kadry z wycieczki. Ale jakoś tak się składa, że wolałam skupić się na tu i teraz, na zwiedzaniu niż na staniu, bez taszczenia drugich butów do zdjęć. Bez cieni do powiek i bez szminki.  Bez udawania kogoś, kim nie jestem. Bez fejmu. Ale z bananem na pysku:D
Post udostępniony przez Usagi Lapin 兎 (@usagi_lapin)
To te nieszczęsne buty, lubię je^^

Strony