Instagram - jak znaleźć swój styl


Dzisiaj piszę post, którego jeszcze kilka dni temu zawzięcie szukałam po całym internecie - jak do jasnej... prowadzić konto na Instagramie, żeby było ciekawe i przyciągało ludzi? Jak znaleźć swój styl i nie stracić siebie? [zdjęcia osadzone mogą się chwilę ładować]

Studium przypadku

Jeśli śledzicie nowinki z mediów społecznościowych to na pewno słyszeliście o instagramowym sukcesie Joanny Kuchty. Sama lubię zaglądać na jej profil, jestem ciekawa kolejnych zdjęć mimo, że szczerze nie znoszę idiotycznych napisów i tandetnych butów (mój koszmar z późnego dzieciństwa). Co mnie tam ciągnie? Spójna i jednolita treść, która tworzy opowieść o "życiu" słodko-wulgarnej księżniczki. Bez sztywnych schematów, jakie widuje się na wymuskanych profilach livestylowych ale z zachowaniem "tego czegoś" co łączy zdjęcia i pewnej nieprzewidywalności. To lepsze niż "Moda na sukces"  i "M jak miłość" razem wzięte. Ulubiony kolor, charakterystyczny sposób życia (jaki by nie był jest autentyczny i spójny z jego właścicielką). Ceniłam ją za to, że wykreowała swój styl i potrafiła trzymać się go niczym kapitan steru.  Smutno mi, że powoli zmienia się w nudną gwiazdkę (tak oryginalną, jak manekiny w sieciówkach) i traci swój brokat, a może po prostu dojrzewa? Bez względu, na to jak głośno mówisz "ała" widząc stringi ubrane do za kusego sweterka spróbuj zobaczyć coś, czego możesz się od niej nauczyć.


Jak znaleźć swój styl?

Przestań skupiać się na tym, kim chcesz być a zacznij myśleć o tym, kim JESTEŚ tu i teraz, co lubisz, czego nie znosisz, co Cię inspiruje? To jest właśnie sens tych wszystkich mądrych rad w stylu "znajdź inspiracje w sobie", "bądź oryginalny", "tylko autentyczność". Przestań wzdychać do ładnych profili ach... też bym tak chciał/a bo zaraz dojdziesz do smutnych wniosków, że to poza Twoim zasięgiem bo nie podróżujesz kamperem po kanadyjskich lasach, nie mieszkasz na Florydzie i nie masz koło domu perfekcyjnie błękitnego oceanu i plaży z palmami. Nie masz też ubrań od znanych projektantów, które są tajemnicą elegancji szyku znanej blogerki modowej. Twoje mieszkanie nie wygląda jak z katalogu ani Twoja figura nie jest figurą króliczka Playboya/Supermena. Moja też nie:D Wpadłam w tą pułapkę porównywania się do innych i doszłam do bardzo smutnych wniosków - do niczego się nie nadaję, nie mam warunków ani zdolności. Mam być sobą czyli... (ni)kim? Nie chcę być nikim ale nie wiem, kim chcę być bo nie potrafię się zdecydować nawet na coś tak banalnego jak temat zdjęć na IG, a bajzel na moim koncie idealnie oddaje stan mojej zdechłej duszy. Droga  donikąd.

Jak znalazłam swój styl?

Poszukując mądre artykuły o kreowaniu swojej marki na IG natrafiłam na rady najpopularniejszych polskich instagramowiczek (?) livestylowych. Przeraziłam się, gdy zobaczyłam ich profile - były identyczne. To znaczy każdy miał trochę inną kolorystykę i klimat ale wszystkie sprowadzały się do zdjęć idealnie ułożonych przedmiotów typu kawa, kocyk, smartfon, rogaliki w otoczeniu kwiatów, najlepiej na łóżku. Były prowadzone bardzo konsekwentnie, z żelazną rutyną (i przewidywalnością). Przyznam robiły wrażenie - idealne, luksusowe życie o jakim marzy się na przerwie w nudnej pracy lub jadąc zatłoczonym autobusem. Najpierw byłam smutna - nic z tego, nie dam rady tworzyć takich zdjęć bo nie mam żadnych warunków (niefotogeniczne wnętrza i brak drogich przedmiotów codziennego użytku). Dziś zrozumiałam, że to jest to, czego nie chcę naśladować, to nie moja bajka, a kilkugodzinne tworzenie idealnego zdjęcia (do czego przyznają się autorki idealnych IG) szybko zamieniłoby się w mękę i odebrało mi resztki kreatywności. Przypomniałam sobie o zdjęciu bezładnie rzuconej miary krawieckiej na tle akcesoriów do szycia - tak, to właśnie ja. Do idealnego kadru dodałam tylko szpulkę nici. Po niecałej minucie zakończyłam  zabawę w fotografa i kontynuowałam szycie. Zrozumiałam, że nie będę tworzyć symetrycznie, perfekcyjnie ułożonych kompozycji - machnę na stół to, czego potrzebuję jeśli ułożą się ładnie - zrobię zdjęcie.
Post udostępniony przez Usagi (@usagifashion)

Następnie uświadomiłam sobie, co lubię w zdjęciach - szalone pomysły, pokręcony artyzm. Zdjęcia, w których nie wiadomo, o co chodzi. Szukając pomysłów znalazłam genialny wywiad ze znanym fotografem, który jest skonsternowany tym, że młodzi fotografowie mający technikę na wyciągnięcie ręki cofają się do kliszy (z którą on się tyle lat męczył). Nareszcie ktoś, kto myśli tak, jak ja! Zgadzam się z nim w 100%, podobają mi się szalone pomysły fotografów ale jestem na wskroś współczesna i antyanalogowa. Uwielbiam programy graficzne, komputer, nawet mam gdzieś w szufladzie papierek technika informatyka spec. grafika komputerowa), a fotografowanie pokochałam gdy dostałam aparat cyfrowy (a nie , gdy miałam polaroida). Propozycjom sesji od fotografów analogowych mówię nie. Dziękuję, nie pozuję analogowo. To autentyczna część mnie, której szukałam gdzieś daleko.

Cytat z albumu prac absolwentów Gdańskiej ASP^

Lubię różowy, lubię jednorożcowaty brokat ale nie jestem już dzieckiem. Jak to pogodzić? Znalazłam portfolio jakiegoś artysty z Angli pełne kiczowato prowokujących modelek i niezłą kpinę z mody na selfie (zdjęcie zdjęcia i do tego kij do selfie?), a wszystko w kolorze różowym. Zapragnęłam czegoś podobnego dla siebie - taka opozycja do romantycznych zdjęć w kwiatkach i kolejne odkrycie - mam dość kwiatków! Odbija mi się też natchnionymi kadrami z baśni i fotkami glamour. Na prawdę to lubiłam i poszukiwałam łąkowo-leśno-estetycznych wrażeń ale jakoś ostatnio mi nie szło. Teraz wiem, dlaczego - moja sinusoida stylu (kojarzycie s. Krzyżanowskiego?) stuknęła z romantyzmu w klasycyzm. To stary, znany historykom sztuki i literatury motyw zmiany trendów, które przechodzą swój szczyt i schyłek by zamienić się w coś przeciwnego gdy już się wszystkim ludziom przeje i boczkiem wyjdzie dana tendencja. Współcześnie obserwujemy takie zmiany w modzie - były modne neony, wkrótce nadejdą pastele, a po nich spokojne ale ciemne barwy, a potem znów coś żywszego... nakręcają gospodarkę i chronią szarych obywateli przed znudzeniem. Zauważyłam trend na biały i różowy gdy wspomniana J.K. miała o 3/4 mniej fanów niż obecnie, a moim najbardziej lajkowalnym zdjęciem było takie w białych majteczkach i różowej bluzeczce (na MM na głównej a potem na IG zlakjowane częściej niż inne). Byłam wściekła bo miałam lepsze kadry w pf a akurat to się wypromowało. Samo. Dało mi do myślenia i zaczęłam szukać kogoś, kto złapałby klimat i zrobiłby ze mną podobną sesje - nikt nie chciał, ktoś powiedział, że to się nie sprzeda, ktoś inny nie czuł stylu. Wczoraj ponowiłam ogłoszenie i mam tyle zgłoszeń, że nie nadążam odpowiadać:D

Moją ostatnią inspiracją były zdjęcia produktowe sklepu z drogimi (jedyne 140$ za prostą sukienkę) ubraniami. Dlaczego to się sprzedaje? Lubię reklamy i zabawę w ich psychologiczną analizę. Kadry były inne niż inne - swobodne pozy, brak makijażu, widoczna bielizna i nieostre kontury. Totalne zaprzeczenie tego, co widzimy w gazetkach marketów i na bilbordach (i w TV). Bardzo przypominały mi testy modelek agencyjnych i  kadry ze starych filmów (zwłaszcza z American Beauty i z Lolity) oraz prace Hamiltona - które to razem stanowiły inspiracje do sesji zdjęciowej. Był szał na ujęcie w płatkach róż ale na inne z serii już nie. Mało kto zrozumiał moją wizję, większość widziała tylko okazję do pogapienia się i uwiecznienia golizny.


Nie lubię mocnego makijażu - wyglądam jak clown lub podstarzała ciotka z za zakrętu. Zwyczajnie mnie postarza i nie pasuje do tak zwanej reszty. Uroki słowiańskiej, sarenkowatej urody. Lubię delikatny makeup, a moim celem jest wyglądać dobrze bez makijażu - ot skrzywienie powstałe na skutek wieloletniej walki z problemową cerą. Można powiedzieć, że spełniłam swoje marzenie o lepszej skórze i nadrabiam stracony czas - uświadomienie sobie tego pozwoliło mi na znalezienie kolejnego elementu swojego własnego stylu.

Wnioski

Jak widzicie przeszłam długą i krętą drogę aby móc stworzyć coś tak banalnego jak spójny i oryginalny content na konto na Instagramie. Zrobiłam zdjęcia, na których nadal jestem sobą i już wkrótce zacznę dodawać je na swoje konto. Powiedzcie mi, że Instagram nie rozwija;p Nigdy nie pomyślałabym, że taka głupota sprawi, że znajdę tyle ciekawych inspiracji, odkryję swój styl i zapragnę jego zmiany. W tym momencie dodaję wredne c.d.n. a dalsze rady na wykreowanie własnego stylu na Instagramie (i w ogóle) w kolejnym odcinku;p

P.S. Podczas pisania słuchałam japońskich piosenek - to również coś, co uwielbiam ale nie wiem jak wykorzystać ten fakt w stylizacjach więc w tekście pominęłam całą fascynacje tamtejszą popkulturą - co nie znaczy że jej nie mam;p

Strony